LISA
Dobra, idę, ale to chyba nieprawda. Ja? Ktoś się pomylił, ale z resztą się nie dziwię, miałam tyle kartek... Nawet o tym nie pomyślałam, że mnie wybiorą, martwiłam się tylko o Looka i dzieci...
-Kochanie, chodź na górę!- mówi kobieta.
Ale ja wcale nie chce iść. Dobrze, że mama nie żyje, przynajmniej oszczędzę jej bólu... Powoli idę, nogi się pode mną uginają. Czuję te spojrzenia moich znajomych ze szkoły, ich też zamurowało. Jestem już na scenie, nawet się nie zorientowałam, że moja przyjaciółka gdzieś poszła, czy mnie zostawiła?
- Ile masz lat, słodzinko?- mówi kobieta. Jest bardzo stara, ma siwe, krótkie włosy, jest wysoka, ubrana na czarno.
- Czteeernaście...-ledwo co wydałam z siebie jakikolwiek dźwięk.
-Czy mamy jakiegoś ochotnika? Hmm...? Nie? To wybieramy chłopca.
Nikt sie nie zgłosił, nikt. Look! Gdzie on jest? Nie mogę go znaleźć w tłumie. Gdyby mógł, zgłosiłby się za mnie, ale jest chłopakiem. Musze go zobaczyć, ostatni raz, on sobie nie poradzi, co ja zrobię.
- Trybutem w dystrykcie 13 zostaje: Max Ingelworld!
Max? Nie kojarzę, a nie, wiem kto to, mój rówieśnik, tylko, że już skończył 15 lat, spotkaliśmy się kilka razy, nie jest dla mnie nikim szczególnym. W szkole, każda dziewczyna jest w nim zakochana, ma niebieskie oczy, takie bujne, nie brązowe, nie blond włosy, takie oryginalne, męskie rysy... O czym ja myślę! Zaraz będą kazać mi zabijać, a ja marzę.
-Ile masz lat?
-15-odpowiada zdruzgotany chłopak, podszedł o wiele szybciej niż ja do sceny, zachował się dojrzale
-Złapcie się za ręce, to taka tradycja, no dalej, nie krępujcie się.- mówi kobieta.
Łapiemy się za ręce, mam łzy w oczach, widzę Looka, jego mina wyraża więcej niż 1000 słów.
-Przepraszam- mówię bezgłośnie, widział.
Nagle Katniss, dziewczyna którą zna każdy, chciałabym być taka jak ona, podnosi dłoń z wyciągniętymi trzema palcami, całuje i bierze do góry. Znam ten gest, każdy zna. Cały plac oddaje nam honor, nie zepsuję tego, będę walczyć dla nich, dla Katniss, Peety i Looka.