LISA
Nie wiem, czy sobie poradzę, przecież nawet nie mam 15 lat. Z resztą jestem i tak samodzielna, od 2 lat wychowuję swoją czwórkę rodzeństwa, tata cały czas w kopalni, żebyśmy chociaż na chleb mieli, mama umarła, jedyne co mi po niej pozostało to sklep z butami... Zaniedbuję szkołę, żeby moje rodzeństwo miało jakieś życie. Poradziłabym sobie... - co ja mówię! To pierwszy rok, musiałabym mieć naprawdę wielkie szczęście, żeby mnie wylosowali. Ale nie ja jedyna z tego domu idę na dożynki...
- Lisa! Lisa mam chleb!- woła mój brat, Look, ma 13 lat, ciemne włosy, bez niego nie poradziłabym sobie.
-Martwiłam się. Mów, byłeś za ogrodzeniem.
-Noo, byłem, tam jest tak dużo kwiatów! Dopiero zaczyna się lato, szykuje się dobry rok.
- Oby, widziałeś Iggy, Mel i Jimmy'ego?
- Bawią się w ogrodzie.
To moje rodzeństwo, to dla nich jeszcze żyje. Look, dwa lata ode mnie młodszy, niby zwykły nastolatek, ale jest jak dorosły. Iggy, najmłodsza, ma 2 lata. Malutka, ma brązowe, kręcone włoski, każe je wiązać w dwa kucyki, cały czas pyta się, gdzie jej mama, one nie wie, że zginęła dla kosogłosa, lepszej przyszłości. Mel, ma 7 lat, zwykła blondyneczka, Jimmy to jej brat bliźniak, są jak dwie krople wody. Chcę dla nich dobrej przyszłości, bez Igrzysk, ale co ja zrobię...
-Mamy się stawić jutro równo o 15:00- mówię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz