poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Ważny komunikat

  Budzę się, Peeta leży obok mnie. Tak słodko wygląda jak śpi. To dziwne, że przyroda odżyła, jeszcze 2 lata temu o tej porze myślałam, że nigdy nie zobaczę Turkucji- kwiatów, które ojciec posadził w ogrodzie, kwitną raz na 5 lat. Nie wytrzymam tak długo w domu, nie wychodziłam z niego od śmierci Prim, nie dałam rady. Wychodzę do lasu. Większość niego stanęła w płomieniach, ale od tamtego czasu dużo się zmieniło. Mało drzew, mało krzewów, mało zwierząt, mało życia. Wracam, Peeta będzie się martwić, a, i muszę zrobić nowy łuk. Jest już wieczór, wracając, idę na Ćwiek. To wspaniałe, że ludzie tu wrócili, żeby zasilić dystrykt. Jest tu dużo małych dzieci, każdy stara się o przyszłość tego miejsca. Straszny hałas. Zatrzymuję jakieś dziecko, może będzie wiedziało co się dzieje:
- O co chodzi? Co się stało?
- Prezydent Paylor.
- Co: prezydent Paylor?
- Nie żyje, nasza pani prezydent nie żyje. - chłopiec ze łzami w oczach odbiega.
Już wiem, czemu płakał. Ta dobra prezydent Paylor umarła, ta, która razem ze mną obaliła Igrzyska, ta która karmiła głodnych w dystryktach. Będzie ktoś taki? Kto teraz będzie rządził? Biegnę do domu, Peeta powinien wiedzieć, ale zaraz, jak to "nie żyje"? Miała góra 40 lat. Coś tu nie gra.
-Peeta! Peeta! Jesteś tu? Powinieneś coś wiedzieć.- wołam zdyszana.
- Wiem, była obowiązkowa audycja telewizyjna, będą przyspieszone wybory. Masz startować.
- Nie mam szans.
- Jak to nie masz szans?! Ludzie chodzili za Tobą, byli z Tobą, doprowadziłaś ich do rebelii, dzięki Tobie nie są głodni, mają dach nad głową- nie posyłają dzieci na śmierć.
-Pewnie i tak już decyzja jest podjęta, już mamy prezydenta.
Nie mogę się doczekać jutra- z podniecenia, czy ze strachu? Nie wiemy co nas czeka, miało być już spokojnie, mieliśmy żyć już normalnie, czy w Panem nie może być chociaż jednego roku bez łez i płaczu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz